środa, 24 marca 2010

Prawie podeptany kot

Moja koleżanka powiedziała mi kiedyś,że najbardziej lubi robić rzeczy których efekty widać od razu. Oczywiście rozmowa dotyczyła naszej radosnej twórczości kraftowej. Dodała,że długie projekty ją męczą i często praca ląduje w szufladzie gdzie popada już w totalną niepamięć.Oczywiście nie mogłam jej nie przyznać racji. Owszem miło jest robić rzeczy piękne ,nie przemęczając się przy tym za bardzo. Zwłaszcza jeśli od razu następuje aplauz wśród krewnych i znajomych królika...jeszcze przyjemniej gdy wena dopada nas nagle i na kolanie tworzymy małe arcydzieła.Czasem jednak bywa tak ,że nasza praca przeciąga się, ba trwa długie miesiące . Można wtedy się poddać lub trwać w tym szaleńswie licząc ,że kiedyś wreszcie nastąpi szczęśliwe zakończenie.
Tego kota miałam już ochotę podeptać i wyrzucić przez okno..ale ostatecznie dostał ode mnie szansę i nawet go teraz lubię :)

5 komentarzy:

  1. Bardzo mi milo, że zaglądnęłas do mnie. Zapraszam częściej, a ja z przyjemnościa będe wpadać do Ciebie z odwiedzinkami. Fajna ta Twoja praca z kotem. Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  2. a mnie spodobaly sie polki,poleczki,komodka ach te biele.... cudownie !

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj dobrze,że go nie podeptałaś i nie wyrzuciłaś!
    Znowu sobie pooglądałam Twoje półeczki!Cudne!
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  4. Kot zza maszyny cudny i dobrze że doczekał końca :)
    Dziękuję za odwiedziny.
    I pokaż, proszę, te swoje półki i półeczki w dłuuuuugim poście :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze Kasiu ,postaram się zrobić niedługo półeczkowy fotoreportaż :)

    OdpowiedzUsuń