środa, 29 lutego 2012

Zestaw dnia :)


Bardzo lubię "grzeczne" ciuchy zarówno u osób dorosłych,jak i dzieci.
Co nie znaczy ,że zawsze noszę się tak klasycznie :)Pewną skłonność do ekstrawagancji można przecież  manifestować na  wiele sposobów, niekoniecznie zakładając  cekiny i pióra : D
A Wy co lubicie ? Czy  obowiązuje Was jakiś "dress code" ? A może ubranie ma być przede wszystkim praktyczne i wygodne.
Czy oceniacie ludzi po ubiorze ? Tylko szczerze proszę.
Teoretycznie wszyscy wiemy,że to nie fair....
Miło mi będzie poznać Wasze zdanie w tym temacie.




poniedziałek, 27 lutego 2012

Hedonistyczny początek tygodnia :)



coś nowego dla mnie ,w moich kolorach...

bransoletka "stara" od naszej e-koleżanki Kesler,pozdrawiam Ciebie serdecznie :)


i coś dla rodzinki.
muffinki z musem jabłkowym i kawałkami czekolady,wyszły super :)

Pozdrawiam Was i życzę udanego tygodnia.

niedziela, 26 lutego 2012

poplątane wątki, czyli o gotowaniu,książkach i objawach starzenia:)

Niedzielne przedpołudnie, znowu kawa i dobry moment żeby "się odezwać" ,co czynię z radością.
Na początku mała fotorelacja z postępów w temacie "kwadracików babuni".-Tak chyba powinna brzmieć spolszczona nazwa,sympatycznie czyż nie ?
W ogóle robienie na szydełku to takie trochę babcine zajęcie,a może poruszam się w sferze niebezpiecznych stereotypów i zaraz zostanę zbesztana ... może jednak nie,nie w niedzielne przedpołudnie,które -umówmy się- jest od tego by odpuszczać sobie i innym też :)

No to lecimy,kwadraciki.........pisałam ostatnio ,że łączę szwem po prawej dla dodania efektu 3 D.

Pytacie, co to będzie,myślę,że po tym zdjęciu sprawa się wyjaśni :)



Używam włóczek z zapasów mojej babci,prawdziwy vintage i recycling w jednym.


Niektóre kłębki są naprawdę malutkie,chowam jej w ulubionych skrytkach,niczym Prymulka z kultowej "Mysiej Doliny ".:D


Zmieniając temat, podobno kupiłam sobie sekretarzyk,tylko ,że to "SOBIE" jest już nieaktualne. :D
Praca wre,kolejka do sekretarzyka- jak widać.....
W kwestii kolejki i nie tylko najlepiej się sprawdza metoda na "grożnego",ale żeby.....
powiem tylko,że zgodnie z przewidywaniami w kuchni najlepiej sprawdzają się panowie....


...a my blondynki jednak zostaniemy przy paleontologii.

Tym bardziej,że doświadczenie matki uczy,że w męskich zawodach każda kobieta może liczyć na czerwony dywan i peany na miarę Marlin Monroe ........nawet w kasku i gumiakach :)
*****
Jakiś czas temu zaproszono mnie do kilku zabaw ,jedna dotyczy kosmetycznych "masthewów",a druga seriali.
Obie są świetnym pretekstem ,żeby zaprezentować swoją "oryginalność" i "fajność" :D,odmówię sobie jednak tej przyjemności ,za to pokażę kolejne książeczki "dzieckowe".

Są to absolutne "masthewy" w kategorii wczesna edukacja,a tak szczerze to książki dla wszystkich,czytam je z prawdziwą przyjemnością ,bez ziewania .

Tytuł "Pan Kuleczka","Skrzydła","Spotkanie","Światło","Dom".
Autor :Wojciech Widłak,
Ilustratorka: Elżbieta Wasiuczyńska-absolutnie genialna,szukajcie książek z jej obrazkami,prawdziwa szkoła estetyki.
Wydawnictwo : Media Rodzina



Zajrzyjcie też na stronę:
www.pankuleczka.pl

Miłej Niedzieli :)

niedziela, 19 lutego 2012

dygresje po sprawie choć bez związku :)

Witajcie,
Mam nadzieję,że miło upływa Wam niedzielne popołudnie.Moje jest zupełnie przyzwoite,przy szklance zimowej herbatki i z odrobiną pudru po faworkach, wreszcie tu zaglądam.
Ostatnie dni nie były za wesołe.Bywa,że stres który w nas narasta musi znależć swoje ujście i wtedy przysłowiowe mleko się wylewa.Teraz jest czas na przemyślenia i wyciągnięcie wniosków.
A wnioski są takie -ludzie zajmujący się profesjonalnie opieką nad małymi dziećmi,muszą przede wszystkim dbać o ich bezpieczeństwo,żadne filozofie ani tytuły naukowe nie zastąpią zdrowego rozsądku.Oczywiście nie ma ludzi nieomylnych,każdy może popełnić błąd,ale dorosły człowiek musi mieć cywilną odwagę by się do tego przyznać.
Tyle o moich ostatnich STRESACH.

A tak na marginesie i bez związku z moją "sprawą" spodobał mi się zwrot pani Kolendy ,że "coś ją w "tej" sprawie uwiera".
Wiecie o co biega więc już bez specjalnego rozkminiania.......No więc mnie też i choć jak dotąd bliższa mi była pani Czubaszek ,to tym razem przedobrzyła ...Tyle tytułem dygresji bez sensu i związku z niczym. :)

A teraz proszę,herbatka specjalnie dla Was kochane/ni,voila

ze mna oczywiście, nic to że znowu łeb obcięty. :)



Z nowinek-Świętowaliśmy ostatnio ,urodzinki mojej Lilki. :0)




Prezent wyśniony,wreszcie coś odrobinkę dziewczęcego,nic co przypomina dinozaura....

No i wolno narastające kwadraciki,wciąż eksperymentuję,zszywam szwem po prawej.


pozdrawiam starych i nowych gości,
moc czułości. :)
m

wtorek, 7 lutego 2012

potyczki z szydełkiem

Jestem laikiem w tej dziedzinie twórczości chałupniczej.
Idzie mi dość mozolnie,próbuję rozszyfrować opisy schematów w gazetach dziewiarskich trochę zgaduję.Mój pierwszy słupek,półsłupek,oczko zamknięte, a potem pikotki,muszelki....
Nie czuję tego do końca,ale radość tworzenia jest .....no i szansa na wymarzoną granny bag.
Gwiazdek też już kilka zrobiłam.

Tylko bez "śmichów" dziewczęta.





Moje pierwsze kwadraciki,zmrużyć oczy proszę,powstałe na domysłach.
Ciągle nie umiem równo wprowadzać kolejnego koloru...Podpowiedzi i sugestie mile widziane.....
Może podpowiecie jaka włóczka jest najlepsza do robienia takich kolorowych kwadracików,no i ewentualnie gdzie ją kupić.
buziaki

niedziela, 5 lutego 2012

Róża

Witajcie,
Nie zwykłam pisać tu o rzeczach poważnych,a nawet jeśli to już taką mam naturę ,że decydując się podjąć temat z kategorii ciężkich zakładam kostium trefnisia. Efekt tego zabiegu bywa opłakany i czasem czytając moje wpisy sama siebie oceniam jak kogoś kto ma się za osobę inteligentną,ale niestety mocno na wyrost.:)
Analizując moją manierę "uśmiechania się nad trumną" dochodzę do wniosku,że to chyba jakaś forma samoobrony przed rzeczywistością ,która bywa tak brutalna,że trudno ją przełknąć bez znieczulenia.
Czasem po prostu trzeba się zaśmiać,to podobno najlepsze lekarstwo na demony.
Czy jednak zawsze wypada ?
Wojtek Smarzowski przyzwyczaił mnie do naturalistycznej szczerości ,która we współczesnym zidiociałym kinie polskim jest czymś wyjątkowym. Rzeczywistość w jego filmach nie jest jakimś polukrowanym tłem dla perturbacji i zawirowań w życiu głównych bohaterów. Powiedziałabym nawet ,że to właśnie tło staję się "bohaterem" pierwszoplanowym.
O czym opowiada jego najnowszy film "Róża",każdy kto interesuje się filmem ,zdążył już pewnie przeczytać. Zwłaszcza,że nie od dziś mówi się o Smarzowskim jak o Mesjaszu polskiej kinematografii. Czy jednak i tym razem przeżyjemy duchowe katharsis,to już sprawa indywidualna...
To co dla mnie cenne i nowe w tym filmie to spojrzenie jakby przez lupę na społeczność mieszkańców Mazur,która po wojnie stała się nagle persona non grata ,na własnej ziemi. To kawałek trudnej historii,na która jak dotąd patrzyliśmy ze zmrużonymi oczami.

Jednak nie brutalna historia życia po wojnie podawana nam bez znieczulenia i jak to u Smarzowskiego metodą "obucha w łeb", jest tu tematem przewodnim.

Ośmielę się napisać ,że "Róża jest filmem o miłości,w sensie ponadczasowym.
I nie mówię tu oczywiście o tym słodkim uczuciu,które zmienia naszą optykę na bardziej "różową".
Mówię o tej miłości,która pozwala nam wytrwać do końca, na przekór rzeczywistości, która nawet nie jest czarno-biała.
O miłości która daje facetowi siłę by być przy kobiecie maksymalnie upodlonej i chorej, a jednocześnie skazanej na ostracyzm przez najbliższe środowisko.
Czy może być uczucie doskonalsze...
Film ma piękne zdjęcia,dotykające nie tylko tego co realne,ale również myśli i przeżyć duchowych głównych bohaterów.A muzyka,mój Boże ,muzyka wychodzi z Tobą z kina i długo nie cichnie.

Całkiem niedawno obejrzałam "W ciemności",abstrahując od fabuły ,bohaterów i miejsca,można by powiedzieć ,że film powinien poruszać podobne struny naszej wrażliwości.
Życzę pani Agnieszce Oscara,zasłużyła tworząc historię bardzo "holiłódzką",a Smarzowskiemu żeby takie zaszyty nigdy nie stały się jego udziałem.
miłej niedzieli


czwartek, 2 lutego 2012

Sigma i Pi

Juz miałam się rozpędzić i napisać ,że lubię zimę z całą jest



surowością .



Jednakowoż wyszłam na świat i z miną zdziwionej sarenki postrzelonej w tyłek stwierdziłam, że



chyba jednak jest mi wciąż zimno.



Wciąż-pomimo rajstop ,legginsów,zakolanników ,getrów ,skarpetek bawełnianych, skarpetek typu frote ,podkoszulki,t-shirta,sweterka -pod,sweterka -na, golfu ,szalika ,czapki uszatki ,płaszcza puchowego do kostek , rękawiczkach kożuszkowych góralskich z jednym palcem ufff... Zapomniałam napisać o ciepłych majtkach ,ale o tym szaaaa...



No więc wyszłam z domu ubrana jak przybysz z Mat planety (kto oglądał ten wie o co biega) i zobaczyłam innych przedstawicieli rasy Sigma i Pi :)



Pomimo chłodu i ogólnego skostnienia członków istniejących i wyimaginowanych (współczesne babki to mają :) ) poczułam się lepiej wśród mi podobnych turlających się do metra watolinowych ludków i ze współczuciem zerkałam na panienkę w cienkich leginsach i kurtce typu "podkasajka" przebierającą szpileczkami po oblodzonym chodniku.



Czy mama jej nie mówiła ,że zimą to się "we fiutrze chadza" ?






A w ogóle to cześć ,już jestem :)



Co u WAs słychać ?