Nie da się czasu zatrzymać.Choć uparcie próbujemy .Zwłaszcza te dobre chwile marynujemy w słoikach wspomnień,by na okres jakiś dłużej nieokeślony pozostały z nami.
Bywa,że wspomnienia jak wino z wiekiem stają się lepsze,taka już chyba nasza ludzka natura żeby dobre doświadczenia z biegiem lat jeszcze uszlachetniać.
Najprawdziwsze wspomnienie to ta świeża dopiero co przeżyta przeszłość,która jednak z każdą chwilą umyka od prawdy obiektywnej.
Z resztą czy taka w ogóle istnieje ?
Tak mnie dzisiejszy poniedziałkowy poranek natchnął filozoficznie.Piękny poranek-dodam subiektywnie,z fajnym uczuciem bycia tu i teraz w najlepszym być może dla siebie momencie życia :)
Dzisiaj kolejny post z serii dalmackiej ,jednak nie zamierzam zanudzać WAs aż do Gwiazdki dlatego dziś przyśpieszam tempa w alfabetycznej wyliczance:)
Zacznę od żarcia tym razem ,bo to temat dla niektórych ciekawy,a ponieważ tych niektórych bardzo lubię to dlatego ukłon w ich stronę.
C jak czewapcziczi -małe kotleciki mielone,bardzo słone i o mało być może zachęcającym wyglądzie ,tworzą niespotykanie udany duet z- uwaga-Ajwarem -pięknie czerwonym sosem z pieczonej papryki i bakłażanu ,jeśli do tego dodamy cieniutko pokrojoną czerwoną cebulkę i pieczone ziemniaki ,udany obiad będzie gwarantowany :) Ajwar jest również dobrym dodatkiem do serów i kanapek.

W sieci można znaleźć sporo przepisów na Ajwar,warto poczynić kilka słoików do domowej spiżarni :)
D -powinno być jak Dalmacja,którą zachwycam się teraz do wyrzygania (przepraszam za tą wulgarną dosadność),ponieważ jednak jest to blog a nie publikacja która musi trzymać "fason",będę pisać o tym co mi aktualnie w duszy gra ,czyli o dzieciach .
Dzieci to temat rzeka ,w podróży to rwący potok w którym nie wiesz co Cię czeka .
Są ludzie którzy na dzień dobry rezygnują ,planując urlopy-czyli czas na odstresowanie ,oddają dzieci do rodziny,oczywiście nie potępiam,ale też nie popieram:D

I choć podróżując, nie raz i nie dwa miałam ochotę swoje dzieci zostawić na postojach przy autostradzie i jechać ze swoim przystojnym eN w szaloną podróż niczym bohaterowie gangsterskich filmów drogi, to jednak gdzieś tam na samym dnie tli się we mnie to małe ,wredne poczucie odpowiedzialności za gady na własnej piersi wyhodowane :D
Nie powiem były chwile,kiedy wchodząc do niesamowicie uroczej uliczki w porcie z majaczącymi w tle leniwymi żaglami jachtów,gdzie stoliki kafejek stoją przy samym brzegu,masz wrażenie ,że jeden nierozważny wychył siedzących przy nich ludzi zakończy się kąpielą, jest tak cudownie,uroczo i dekadencko i właśnie wtedy dzieci Twoje i Twoich przyjaciół na raz zaczynają się drzeć burząc tą błogą atmosferę .
Twarze ludzi mówią jedno- Boże,jak dobrze ,że jesteśmy jeszcze tacy młodzi i wolni od tego typu zobowiązań ,a Ty marzysz żeby zapaść się pod ziemię :)
Lecz poza tymi zabawnymi momentami podróżowanie z dziećmi jest fantastyczne ,nie siedzenie w zamkniętych ośrodkach z basenem i drinkami za free i ofertą all inclusive ,ale właśnie podróżowanie,z przygodami,przemieszczaniem się od miejsca do miejsca, ,przepierkami umazanych czekoladą ciuchów w drodze,nieważne gdzie, czy po białostockim czy po Afryce i niech mi nikt nie mówi ,że małe dzieci nic z tego nie zapamiętają,bo to jest taki banał na własne usprawiedliwienie swoich lęków przed wyprawą.
E- jak no właśnie trudno mi znaleźć skojarzenie odpowiednie z tym krajem ,a raczej z kilkoma zaledwie jego obliczami.
Może e jak efekciarstwo-kompletnie tego nie dostrzegłam ,bardziej bym była skłonna doszukiwać się tej cechy u Włochów,Francuzów,ba- nawet w ospałych z lekka Grekach ,ale Chorwaci ,zwłaszcza Ci 'wyspiarscy" zdają się kompletnie to olewać i żyć po swojemu i chyba jest im obojętne czy robią na kimś wrażenie czy nie.Chorwaci z którymi mieliśmy do czynienia byli bardzo mili,pomocni,choć bez przesadnej wylewności i ugrzecznienia, które czasem może być odebrane za nieszczere.
Myślę,że klimat robi swoje,komu przy takim upale chciałoby się odgrywać jakieś role :)
F- jak figi ,które zadziwiły nas swoim smakiem. Świeże prosto z drzewa smakują zupełnie inaczej niż,te kandyzowane,które kupujemy do ciast przed świętami .Czy lepiej ?Wg mnie nie. Udało nam się również kupić figi suszone,pomarszczone na zewnątrz, w środku bardzo słodkie i ciągnące.
Były pyszne,choć jedząc je ogarnęły mnie jakieś patriotyczne myśli o przewadze śliwki dąbrowickiej nad spożywanym egzotycznym owocem.
F -jak frutti di mare,osobiście uwielbiam i chyba mam to wypisane na czole bo mili właściciele wszystkich lokalnych knajpek czyli tzw. konob, serwowali mi największe okazy krewet ,ośmiorniczek i langust. Nawet widok wpatrzonych we mnie martwych oczu nie wywołał poczucia winy.Ot atawistyczne odruchy i prawo dżungli...cdn.