Pojawiam się i znikam.. Trudny ten powrót do codzienności, w głowie mam jeszcze wakacje :)
A tu już obowiązki czekają i czas wrócić do codziennych rytuałów. Szkoła, szkoła - lubicie zapach nowych podręczników, kupowanie nowych artykułów szkolnych , ostrzenie ołówków i okładanie książek ? Ja to kocham, mam dreszcze gdy wybieram kredki , flamastry i zeszyty dla mojego dziecka .Pomyślicie ,że to już choroba, być może :)
W czasach studenckich planowałyśmy z przyjaciółką "napad " na wydziałowy sklep z artykułami do rysunku i malarstwa. Tyle tam było cudownych, koszmarnie drogich piórek, aerografów ech......
Żeby jednak nie zdominować swojego posta tematyką szkolną, powrócę na chwilkę do mojej Toskanii i pokażę obiecane kilka fotek, dość luzno wybranych....
Florencja i dwaj studenci "rysujący kredą po ulicy".

Wybitna postać obdarta z dumy przez gołębia

Lari- dzieci prędzej czy pózniej nas zostawią ;(

Lukka detale, detale.......



Pisa - baptysterium

Nasz dom





A tu cudowna włoska waga, pamiątka z Lukki.Zawsze chciałam taką mieć, a tu sama wpadła mi w ręce.Pomogła mi już w kilku działaniach kuchennych , choć przyznam ,że dotąd nigdy nie uważałam za konieczne ważyć mąki czy cukru. Przepisy, a zwłaszcza miary traktowałam raczej jako luzną sugestię ;0)
Muszę jednak przyznać ,że podoba mi się to odmierzanie na wadze, kolejny zabawny rytuał, może niekoniecznie mi potrzebny, ale już taka jestem średnio praktyczna estetka :)

Pozdrawiam Was , przepraszam za chaos ogólny, następnym razem się ogarnę, obiecuję ;)