czyli Jerzego Aleksandra vel Dżordża Aleksandra ( stąd tytuł :) ), powstał w ostatnim trymestrze ciąży i był ostatnią rzeczą jaką udało mi się uszyć.
Prawdę mówiąc przez 9 miesięcy w ogóle nie chciało mi się nic popełniać,a rożek wyszedł poniekąd z poczucia obowiązku i pod wpływem przymusu wewnętrznego :) Projekt powstawał mi w głowie przez jakiś czas .Nie miałam jakiegoś gotowca ,ani wzorca do skopiowania.Sen z oczu spędzały mi wiązania,ich rozstaw i ilość.( stres w klimacie,oo matko żeby tylko dziecko dołem nie wypadło ;).
Obawiałam się też,czy aby nie wyjdzie mi rożek zbyt wąski,albo co gorsza w ogóle niepraktyczny ze względu na ilość wstążek do wiązania.
W rezultacie stanęło na 3 kokardkach (jedna schowana w środku,jedna na dole i jedna z boku) i guziku z pętelką (bardziej dla ozdoby niż z potrzeby). Przyjęłam ,że rożek po rozłożeniu ma mieć wymiar ok.80x80cm,a po złożeniu ok. 75x40 cm.Uszyty został z trzech warstw , oczywiście z ocieplinką w środku.Usztywnień nie dawałam,żeby mógł pełnić rolę kołderki ,kiedy Jerzyk z rożka wyrośnie.Za modela posłużyło mi skośnookie dziecko mojej Lili ;)

.....które na szczęście wielkością nie odbiegało od właściciela .
A tu zbliżenie na detal bocznego wiązania.Przy okazji widać,że gotową tkaninę patchworkową przeszyłam fantazyjnym szlaczkiem,to dało całkiem miły efekt.
Wiązanie dołem....
wizytówka,ręcznie haftowana.
i guzik z pętelką.
Rożek sprawdził się przede wszystkim jako śpiworek do wózka.W zimie był niezastąpiony.

Żeby nie zamotać się ze wstążkami ,która z którą ma się wiązać, postanowiłam,że pary będą w ty samym kolorze. (dziwne zdanie ).
No to chyba tyle na temat mojego" niesamowitego dzieła".
pozdrowienia od przystojnego Jurka :)
M.