wtorek, 26 kwietnia 2011

uroki macierzyństwa



Jeśli swoje wyobrażenie o opiece nad dziećmi czerpałaś z filmów familijnych,lub co gorsza ze spotów Bebiko, to realne życie z maluchem może Ciebie zaskoczyć.
Co więcej, jak powiedziała kiedyś M.Falandysz-matka sporej gromadki,posiadanie dzieci można śmiało porównać do hodowli zwierząt domowych.Nie będę rozwijać tego wątku,powiem jedynie ,że choć jest w tym stwierdzeniu sporo goryczy i uproszczenia to nie da się nie przyznać mu racji.
Współczesne kobiety spędzają młodość na kształtowaniu umysłów,poszerzaniu horyzontów a potem cóż,życie funduje im egzamin z wytrwałości i cierpliwości ,a także niezłą szkołę pokory.
Myślisz sobie-znam języki,mam tytuły ale w tym momencie chciałabym znać tylko zaklęcie opanowujące rozbrykanego dwulatka.Oczywiście po latach ze wzruszeniem wspominamy jaki to Antoś był uroczy gdy wsypał mamie cukier do kieszeni pralki,a Agatka tak fantazyjnie pomalowała sofę ciotki Zyty.Zabawne,słodkie szkraby.Ale czy ich matka nie miała ochoty choć przez chwilę wyrzucić ich przez okno ?
Pomyślicie-Acha, ktoś tu ma doła- Nic z tych rzeczy, ta myśl towarzyszy mi odkąd mam dzieci.
Wiem ,że dla wielu kobiet dzieci to sól życia.
Wiem ,że są takie które marzą o nich.I te zapewne uznają moje słowa za okropne.
Mówię szczerze,bez ogródek.
Kocham moje dzieci ,ale lubię też siebie.
Uważam,że jak każdy człowiek, mam prawo do realizowania swoich potrzeb,również wtedy gdy jestem matką.
W Polsce pokutuje niestety twierdzenie,że jak masz dzieci to twoje marzenia i ambicje powinny zejść na dalszy plan.
Sztuką jest dobrze wychować i wykształcić dzieci.Tylko znależć złoty środek między tym, a swoim ja jest okropnie trudno.




p.s.moje ulubione drzewo znów mnie nie zawiodło.:)

21 komentarzy:

  1. Mysle, ze sokojnie moge powiedziec ze ze 100 razy chcialam wyrzucić ktores z moich dzieci przez okno... ;) chociaz bardzo je kocham :)Ale tez wcale nie czuje zebym cos musiala poswiecac czy cos traciła. jestem szczęsliwa jako mama :))
    p.s. A mnie moja magnolia bardzo zawiodła, w zeszlym roku nie zakwitła a w tym calkiem zmarniala zimą...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy mi taka myśl nie przyszła do głowy-po prostu Alan nie dał popalić::)) ot tyle.O d momentu kiedy się urodził do dziś jakoś nie było sytuacji abym musiała tak mysleć.

    Zawsze mi mówiono ze nie wiem ze mam dziecko i drugie da w pięty.::))

    Nie mam drugiego dzieciatka-w zeszlym miesiacu sprzedałam sliczny wozeczek po Alanku który bije rekordy popularnosci po dzis dzien i cała reszte z 8 lat.

    Madzia poslij je do mnie.U mnie sa dzieci grzeczne::)) absolutnie nie krzycze ani nie bije.Alanek nigdy klapsa nie dostał.::))Nie potrafię uderzyć.Ale kara jest-od nie dawna sie zaczeły::))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Za to z psem sobie kompletnie nie radze i sił mi brak do niej i wołam ratunku z bezsilnosci::((

    OdpowiedzUsuń
  4. Swiete slowa!!!!!!!!!! Podpisuje sie rekoma, nogami i czym jeszcze moge!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesławo-zazdroszczę Ci samospełnienia.Ja niestety często myślę,że coś mi umyka...
    Pati-moje pierwsze dziecko było i jest aniołem,drugie...no cóż powiedzmy,że ma zupełnie inny temperament.
    Zatem wszystko jeszcze przed Tobą,(sprzedany wózek czasem bywa początkiem nowej ciąży,znam dwa takie przypadki ,cha,cha)
    Aśka-witaj w klubie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Madziku,nie wiem od czego zacząć, ale chyba to zależy od tego, jakie same sobie obierzemy punkt widzenia:) Bo w sumie ja staram się wyłapywać te fajne uroki macierzyństwa, a te chwile jak dziecięce psoty (niekiedy wykańczajace i nieodwracalne coś na miarę pomalowanej sofy - u nas można podziwiać buzie kosmitów na ścianie w naszym pokoju - autor: Milenka, lat 2) oraz fakt, że dziecko jest absorbujące traktuje, że taki to po prostu etap:) Szczerze mówiąc ja mam większe obawy, co będzie jak się zacznie gimnazjum, bunt i te sprawy, bo jak to mawiają "małe dzieci, małe kłopoty - duże dzieci...." :)))
    My też podobnie jak Pati sprzedajemy wózek:}]] Jedno dziecko wystarczająco nas uszczęśliwia:)))))
    Koło mnie też rosną magnolie w nieco intensywniejszym różu, one są wręcz fuksjowe:]
    Madziku, bardzo dziękuję za śliczna świąteczną karteczkę:)
    Buziaczki wiosenne:)
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzieci wywracają nasze życie do góry nogami. Przestajemy być panami swojego czasu. Oczywiście dużo do niego wnoszą i otwierają nam oczy na wiele spraw, ale ... No właśnie... i ja nie raz miałam ochotę złapać potwora za bety i wyrzucić za okno... nie raz zaciskałam zęby, żeby nie wykrzyczeć kocham Cię, ale Cię nie lubię...nie raz... Im dłużej jestem matką tym lepiej rozumiem swoją i zaczynam jej współczuć :))) Sprawiedliwość losu? ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. Madziu-zapewniam Cię ,że to nie jest kwestia punktu widzenia.Chociaż,pamiętam,że w czasach "przedlilkowych" z ironicznym uśmieszkiem wysłuchiwałam opowieści o niesfornych dzieciach,myśląc w duchu-cóż kobieta sobie nie radzi ,ot co...".Tymczasem moje aktualne doświadczenia nauczyły mnie,że są dzieci które są cicho tylko gdy tkwią na wierzchołku sosny lub balansują na sznurku pomiędzy balkonami.I taka jest właśnie Lila.Pełna życia i baardzo absorbująca.Praktycznie nie można jej spuścić na moment z oczu,bo jej pomysłowość jest nieograniczona.
    Miro - no właśnie ,czy to kara za nasze "rozpustne życie",he,he ???

    OdpowiedzUsuń
  9. Madziku,w takim razie chyba Lilka nadrabia Mariankowe zaległości w psotach:) Wiesz, ja naprawdę podziwiam matki, które mają 2-3 dzieci albo nawet i wiecej, bo mogę się jedynie domyślać, ile energii i sił trzeba mieć każdego dnia dla tej wesołej gromadki:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja z tych co marza o dziecku-i cud i miód i choc czekam na pierwsze to do końca nie ocipiałam i wiem znając siebie, że nie raz będe wsciekła, ale. Ale mam za soba swoje pseudo kartiery, wycieczki i szczerze- JA TO WSZYTSTKO OLEWAM I najwazniejszy jest dla mnie mój syn w brzuchu, bo reszta to wielkie NIC. Moja mam robiła kariere i nie mogła miec czasu dla mnie, umarła w wypadku kiedy miałam 6 lat-jedyne co po niej zostało, po jej ambicji to ja i tylko ja do niej przychodze i cały czas o niej, o nich-moim ojcu tez-mysle. Tak mam, niestety z doswiadczenia a nie z debilnych tradycji co komu wypada.
    Buziole

    OdpowiedzUsuń
  11. Właśnie pokazałam mężowi posta, aby zrozumiał jeszcze bardziej, co czasem czuję. Mam narazie jedno dziecko, pierwsze, ale już dostałam szkołę pokory i cierpliwości. Córa dużo płakała i jojcza. Od początku była bardzo bardzo ruchliwa i absorbująca. Kocham ją jak nie wiem, ale cały dzień, czasem prawie cały tydzień gdy spędzam z nią sama jest bardzo wyczerpujący (mąż różnie pracuje). Jest tyle rzeczy, które chciałabym zrobić w ciągu dnia.. niestety nie da się. Cały czas jednak walczę o choć kilka chwil dla siebie. Za dużo we mnie chęci działania i marzeń, które jak narazie nie mogą się zrealizować. Oby już niedługo mogły:). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Zaintrygował mnie tytuł Twojego posta - i rozumiem doskonale co czujesz. Też jestem mamą dwójki dziewczynek, które wiecznie są w ruchu. Przeżywamy drugi bunt dwulatka, ale i starsza córka nam nie ułatwia życia. Czasem te moje Iskry tak dają mi w kość, że tylko warczę - pod nosem, na nie, na męża. Ale staram się jak mogę, żeby i dla siebie wykraść okruchy z dnia, bo to moja odskocznia. Uważam, że jak mama "poświęca się" dla własnych dzieci, to nikomu na dobre to nie wychodzi. Odrobina zdrowego egoizmu jest jak najbardziej wskazana. Bo szczęśliwa mama wychowuje szczęśliwe dziecko. Pozdrawiam cieplutko i zapraszam na słodkości do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bywa ciężko, a sił i cierpliwości mało ! Znam te myśli, znam te uczucia !!!

    OdpowiedzUsuń
  14. No tak...ja w sumie uwielbiam być mamą;)ale też z cierpliwością bywa u mnie różnie...i czasami brak mi tego zdrowego egoizmu;)
    Ściskam Cię mamusiu;)
    PS Magnolie uwielbiam

    OdpowiedzUsuń
  15. wiesz dla mnie bycie fajna mamą to bycie szczerą mamą czyli jak mam ochotę dziecko za okno....to oczywiście tego nie robię ale siarczyściej sobie poklnę, jeśli mam ochotę ukochać to rozpieszczę do bólu a jeśli mam ochotę zadbać o siebie to próbuję to robić...choć czasami mam wrażenie że moje potrzeby dziwnym trafem często realizują się na końcu!!!Jestem ciekaw jak będzie z Naszym drugim Bąbelkiem...Buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Oj bywa różnie z tymi dzieciakami, ale generalnie jest to najfajniejsza sprawa jaka do tej pory mi się w życiu przytrafiła. Oczywiście musze się spełniać też w innych dziedzinach, choć troszeczkę, ale jestem też w stanie zrezygnować z pewnych moich planów czy nawet marzeń na rzecz dzieciaków (zrezygnować, nie poświęcić - nie cierpię kiedy mówi się o poświęceniu w stosunku do dzieci) . Oczywiście wiem, że jeśli moje marzenia będą miały się spełnić, to spełnią się prędzej czy później ;)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Znam to uczucie Madzia :D Choć niestety jakie byśmy nie były zawsze będziemy myśleć,że nie wszystko robimy tak,jak powinno być.
    I..... nie ma nic gorszego jak niespełniona matka. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  18. Wiesz, Madziko, ja tego nie przeżyłam, długo się musiałam wyczekać na dziecko i przez ten czas zdążyłam się wyszumieć, zrealizować itp. tylko mi tego dziecka do poczucia samorealizacji brakowało. Więc kiedy już się urodziła, cały czas spędzony z nią był ukoronowaniem moich ambicji ;-)) i nie czułam, że się poświęcam ;-)
    Pokładów wytrwałości i cierpliwości Ci życzę!
    Ściskam czule ;-)

    OdpowiedzUsuń
  19. ja jestem szczesliwa, spelniajaca sie, pracujaca (na pol etatu w przedszkolu nota bene), prowadzaca dom, nie zalujaca sobie na "cos ekstra", chodzaca do fryzjera, mamusia..."kobieta-matka-przodowniczka pracy"...(oj zawialo komunistycznym haslem:))
    I przyznam szczerze: nie zawsze mam ochote na przeczytanie bajki na dobranoc, nie zawsze zapytam "jak bylo w szkole", zdarza mi sie podniesc glos, pomyslec: "najchetniej zakleila bym cie za tapeta"...ALE KOCHAM MOJE DZIECI NAJBARDZIEJ NA SWIECIE I NIE WYOBRAZAM SOBIE JUZ TERAZ ZYCIA BEZ NICH!!!maciezynstwo to dar..ale i tez utrata czastki siebie...aczkolwiek "utrata" w takim stopniu, ze tak naprawde wogle nie czujemy ze COS stracilysmy...
    Madziu...kolejny, fascynujacy post...dajacy do myslenia...refleksji...dzieki:)
    A co do magnolii...u sasiadow juz przekwitla:(...ale za to BEZ u mnie w calej swej wiosennej okazalosci...a jak pachnie...odurzajaco...
    buziaczek
    aga

    OdpowiedzUsuń
  20. Madziu Kochana, Ty Klonie slodki:-))))))
    Jestem tzw "swiadoma matka", hehe:-)))))))) co nie znaczy, ze "uswiadomiona w pelni";-)
    Moje pierwsze Dziecko " wykrojono mi ( mialam cc) w 37 roku zycia i... nie oznaczalo to dla mnie konca mojego jestestwa;-))) Nadal robie to co lubie, Synek chodzi na 4 godz do przedszkola, reszte czasu spedza ze mna:-) Ja haftuje, on buduje, wieszam pranie rzucajac sie mokrymi recznikami (niezly ubaw;-))))...wiec model matki - Polki to, niestety nie ja:-(((((
    To ze mam dziecko, nie oznacza rezygnacji z butow na 9 cm obcasie, spodnicy olowkowej, makijazu czy oddechu dla siebie!
    A dopoki Filek mowi mi srednio 8 razy dziennie swoje slynne : "mammi If kofam Dich" - nie jeste zle.....na razie nie jest;-)))))
    Sciskam:-)

    OdpowiedzUsuń
  21. Wiem o czym piszesz. Dla mnie bycie mamą to wspaniały stan ale niebywale trudno jest pogodzić obowiązki z zajmowaniem się sobą. Czułam się wspaniale prze pierwsze 10 m-cy macierzyństwa, byłam spełniona i szczęśliwa, potem ze względów finansowych wychowywałam dwójkę dzieci będąc Nianią i ćwicząc swą cierpliwość do upadłego. Myślałam, że kiedy wrócę do pracy zawodowej trochę to wszystko się zmieni ale wcale tak nie jest bo zmęczenie, bo wstawanie o 4.30, bo praca fizyczna a potem galop do przedszkola po Córcię... cóż sama tego chciałam i uwielbiam moją Rybę do granic szaleństwa ale siebie też uwielbiam. Czasem pozwalam sobie na zakupy, na kino zanim pojadę do przedszkola, ale spieszyć i tak się muszę a nikt mnie nie wspomoże bo nikogo takiego nie mam. A przecież egoizm mamy wrodzony i winić siebie za swoje potrzeby nie zamierzam. Staram się wszystko jakoś ogarnąć ale kiedy wreszcie przychodzi wieczór i teoretycznie powinnam móc odpocząć okazuje się, że Małżon późno wraca, Córcia nie chce iść spać, robi się 23cia, ja jeszcze muszę nastawić zaczyn na chleb a w rezultacie lądujemy cała rodziną w naszym, dużym, łóżku z perspektywą 4-5 godzin snu. A jeszcze chcę tworzyć, mam głowę pełna pomysłów. Dlatego Córcia czasem ląduje u teściowej. Niestety tworzenie z mała u boku jest potwornie męczące mimo, iż Blondas chce tez uczestniczyć, pomagać itp co jest prze słodkie gdyż chce być blisko.
    Mogłabym tak jeszcze długo pisać. Musimy znajdować czas tylko dla siebie bo byśmy zwariowały, musi być równowaga, szkoda tylko, że np. Małżon nie rozumie do końca moich potrzeb, tego, że chce pobyć sama, albo tylko z nim. Dla niego zawsze będziemy trójką a nie jednostkami z potrzebami.

    Buziaki kochana i trzymaj się :)

    PS> mimo rozterek nadal twierdzę, ze chciałabym mieć rodzinkę powiększona przynajmniej o jeszcze jedno dziecię, na razie to tylko moja potrzeba... to tak jeśli mówimy o potrzebach :) Buziaki.

    OdpowiedzUsuń