Po to mamy blogi by swoje talenta światu okazywać,antytalenta skrzętnie ukrywamy.
Dziś postanowiłam złamać tę regułę i pokazać Wam jak skutecznie coś zepsuć.
We wstępniaku napisałam ,że jestem nieoceniona w przypalaniu.Stało się to już taką regułą,że wrecz dzień bez przypalania traktowany jest jak święto w moim domu.
Kiedyś ktoś mnie spytał jak ja to robię i dlaczego ????
Otóż wszystkiemu winny jest czas,a raczej jego względność...No bo przecież minuty minutom nierówne.! 1 5 minut na przyjemność jest jak sekunda...a 15 minut czekania z utęsknieniem to przecież wieczność.
Dla mnie stanie przy garach to ocean czasu,a przyjście za 5 minut by sprawdzić czy już się nie spaliło zawsze zamienia się w 45 min.
Za te wszystkie wypadki odpowiada po części alergiczne przytkanie nosa...
No i efekt jest zawsze ten sam -IDEALNIE PRZYPALONY OBIAD :)
Wow, zrobiłaś na mnie piorunujące wrażenie. Jesteś najlepsza z tych osóbek co znam.
OdpowiedzUsuńBuziole
Jestem zachwycona! Rzadko można zobaczyć tak idealnie spaloną potrawę! Cieszę się ,że moge to u Ciebie zobaczyc..;) buziaki!
OdpowiedzUsuńHehe Madziu każdej z nas się to zdarza:)W styczniu jak próbowałam upiec coś na moje imieniny 4 razy pod rząd spaliłam na węgiel i ciasto i ciastka:)Po tym kupiłam sobie minutnik, a i tak dość często coś przypalam:) Co nie zmienia faktu, że gotować uwielbiam:))Ze skutkiem różnym.
OdpowiedzUsuńBuźka
Widzę ,że na Wasz aplauz mogę zawsze liczyć :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam gotować i niejeden spalony garnek mam za sobą :D
OdpowiedzUsuńmasz rację czas - pojęcie względne ;)
kiedyś zostawiłam ziemniaki na gazie i wyszłam z domu - dobrze, że nie spaliłam chałupy :D
Twoje przypalenie - rewelacja! jestem pod dużym wrażeniem ;)
buziole :*
Hehe no no przypalanie wychodzi Tobie bardzo dobrze;) ja moze nie przypalam potraw ale za to lubie je niedogotowac hehe szczegolnie ziemniaki,nie wiem dlaczego:P
OdpowiedzUsuńNie martw się podobno naukowcy są o krok od obalenia Teorii Względności,i wszystkie te minuty, godziny,dziś, wczoraj... będzie można wsypać do śmietnika :) Wreszcie będzie raj dla takich jak Ty my i nam podobni:)
OdpowiedzUsuńWiwat Latynosi oni mają gdzieś czas, oni zawsze mają luzik.
Pozdrawiamy
Ja niektore samkolyki przypalam bo mi tak smakuja :) np mocno spieczona (czyt. spalona) kielbaska z grilla :)
OdpowiedzUsuńa zawsze zapomina o gotujacym sie mleku, to juz standart, musze juz minutnik wlaczyc by pamietac.
Nie ma się co przejmowac nawet najlepszym się zdarza :)))
OdpowiedzUsuńza przeproszeniem...co to kurcze mialo być?trudno to zidentyfikować!miecho, zapiekanka?makaron?mnie pod presja najczęściej potrawy nie wychodzą, czyli jak idę z wizyta do tęscia...zdarza sie to dokladnie co niedziela..już przywyklam by swoją dumę zostawiac daleko za sobą i udawać,że tak dokladnie tak przypalone miało byc i raka od tego, szanowny teściu się nie nabawi:P
OdpowiedzUsuńDaleko mi do twojej perfekcji ;))) ale mam też pewne osiągnięcia w tej dziedzinie. Nie zawsze jest to przypalanie. Czasem po prostu z pozoru udany wytwór kucharski przy bliższym oglądzie odstrasza wyglądem i smakiem. Wczoraj na przykład upiekłam chleb...żadna mecyja bo w automacie, ale cóż...nawet to można spieprzyć. Ściskam.
OdpowiedzUsuńMadzia jak mogłaś tak spierdolić to mięso...?
OdpowiedzUsuńNormalnie kocham Cię dziewczyno!!!Z wszystko a w szczególności za takie posty jak ten,że nie słodzisz i potrafisz się przyznać do błędu.
Buziaczki i ślę moc w podziękowaniu za banerek :*
Oj tam , przypalony ,przypalony ,chrupiacy sie mowi :)))
OdpowiedzUsuńwazne ,ze sie da zjesc
ps. zebys zobaczyla moj popcorn ,
jak nie nastawie czas to i tak zweglony i tak
milego dzionku :))))
Udało ci się:) Z uwagi na podobne zdolności i nie lubienie gotowania bo... albo przypalone albo nie dogotowane albo niesmaczne ( mimo poświecenia), zlitowali się nade mną i wolą sami lub gotowe. Wiem, wiem zaraz zacznie się ze nie zdrowe:( Coż nie można mieć wszystkiego;) Buziaki
OdpowiedzUsuńKochana moja nawet najlepszym się zdarza;-))))) U mnie mleko było zawsze na 1 miejscu, aż kiedyś się wkurzyłam i kupiłam specjalny garnek. Teraz jak zapomnę to mi garnek gwiżdże i już wiem że mleko się gotuje;-)))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
O jak ślicznie zwęglone!!! Jestem pod ogromnym wrażeniem!!!
OdpowiedzUsuńzdrowsze przypalone niz surowe :)
OdpowiedzUsuńusmialam sie bardzo :)
ja tez jestem z tych co za 5 min beda a potem katastrofa w kuchni
buziaki
Twoja Wielka Fanka
Można powiedzieć: spalenizna idealna ;-))
OdpowiedzUsuńMnie tez zdarza się zapamiętać... Wiesz, że kocham Cię za to przypalanie ;-))
Ściskam czule!
Twoja szczerość i sposób przedstawienia siebie bardzo przypadły mi gustu! Podziwiam za samokrytykę ;) Głowa do góry - gwarantuję Ci, że nie jesteś osamotniona...
OdpowiedzUsuńZjarane to zjarane. Odetnij wierzch, mlaśnij sosem i rodzinka będzie zadowlona, nawet nie zauważy He, he
OdpowiedzUsuńŚciskam
heheheh ale zjaralas :) napisz koniecznie co to bylo bo mnie ciekawosc zezre :) Przychylam sie do komentarza powyzej, odkroic, polac sosem i juz ;) dobrym srodkiem maskujacym jest tez plaster sera;) wystarczy polozyc na goraca potrawe :) pozdrawiam serdecznie agnesha
OdpowiedzUsuńKochana przypalić też trzeba potrafić :) Ja też domagam się szczegółów cóż ciekawego czai się pod tą czarnawą skorupką :)
OdpowiedzUsuńRozpieszczacie mnie moje/moi drogie/dzy :)
OdpowiedzUsuńTyle pochwał i to za bycie taką sierotą ;)
To spalone coś to żeberka :D
A techniki maskujące spaleniznę mam dopracowane do granic szaleństwa.Wszak życie jest sztuką pozorów.
Kochana,najlepszym się zdarza!!!
OdpowiedzUsuńHi hi udana jestes, a spalony obiadek i mi sie zdarza.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
łał!rzeczywiście idealny!Otrzymujesz nr1!!!W tej kategorii:)Hahaha...buziaki:)
OdpowiedzUsuńhe he he :) powiem tak: spalać też trzeba umieć!!! ja nie umiem na co narzeka Małżon, wielbiciel wszelkich przypieczek i zwęgleń. Dlatego to on zawsze grilluje a sobie do tego stopnia, że nie zawsze wiadomo co grillował ;)
OdpowiedzUsuńHiii! Madziku, przypalać też trzeba umieć! Mistrzowsko podwęglony kotlecik, bravissimo!:) Co tam 5 czy 45 minut, skoro szczęśliwi czasu nie liczą:))))
OdpowiedzUsuńBuziak!
M.
No powiem Ci Madziu, że przypalony jest genialnie:) oj zdarza się:)))
OdpowiedzUsuńbuziaki!
Eeeee tam -na pewno było smaczne(widać,ze tylko pół zostało).Ja np.lubię obite jabłka i ciasto z zakalcem(za to nie lubię czekolady),więc obiadek w wersji "na chrupko"pewnie też by smakował:)
OdpowiedzUsuńMadziko, Kochana Ty moja!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJa tez nie ukrywam swoich wpadek!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Witam w klubie!!!!!!
Na blogu kiedys bardzo dokladnie pokazalam jak spier...... sciane w sypialni, po czym tak szybko ja naprawic, by np. Maz, ktory wraca z pracy niczego "nie zauwazyl":-)))))))))))))))))))))))))))))))))))
I tez zdarza mi sie SPALIC - nie przypalic - np. bigos. ZAWSZE!
Sciskam:-)))))
kochana, mi tez się zdarza przypalić, a jeszcze częściej nie dogotować czy nie dopiec;)
OdpowiedzUsuńBuziaki!