środa, 9 maja 2012

Faceci są jacyś inni

           Dzisiaj miałam napisać kolejny post z serii   "ufff wreszcie w mieście", czyli kolejne wynurzenia miastówki,której do życia potrzeba gwaru ulicy,kawy na rogu Foksal oraz widoku pełnych potencji lub jak kto woli potencjału biurowców w centrum.
No nic na to nie poradzę,że kocham moje miasto w słońcu ...i w deszczu z resztą też :)Tego nie pojmie nikt kto się w Warszawie nie urodził.Ot taka tożsamość miejsca.
Żadne tam ćwierkotanie,widok falujących traw, ani najpiękniej ukwiecona tarnina nie wzbudzi w moim miejskim sercu takich doznań jak widok ulicy Francuskiej.
" To był maj pachniała Saska Kępa.".chciałoby się zaśpiewać z Marylą.
W maju moja dzielnica jest najpiękniejsza  na świecie,a jej ulica główna zamienia się w  tętniący życiem korowód kawiarenek i bistr, "Wstęp wolny",Akwarium","Prosta Historia" "Republica Italiana","Mamma mia","Ches Garcons","Baobab","Efez","Liti","Rendez vous" dla każdego coś miłego....Od porannego expresso,po lampkę wina na dobry sen :) HEAVEN IS HERE.


      Ale,ale,przecież miało być o czymś zupełnie innym.Tak więc miłość do miasta zostawmy sobie na kiedy indziej,a dziś będzie taki obrazek który przysłała mi wczoraj Ewa,zdjęcie wspomnienie naszego wspólnego spotkania na Mokotowie.




Jakoś tak się Ewie skojarzyło to zdjęcie ze zeznanym słuchowiskiem i napisała,że te relacje naszych dzieci to takie trochę "Kocham Pana Panie Sułku".
A ja poszłam tym tropem dalej i swoje rozważania na temat kontaktów damsko-męskich właśnie do tego zwrotu sprowadziłam.
No bo w końcu ,kto zrozumie kobietę,..na pewno nie facet,no może poza Januszem L. Wiśniewskim ( ;D ),który jest jednak jakimś niespotykanym wyjątkiem od reguły,ani trochę szowinistyczną świnią.....

Brnąc dalej w ten gąszcz naszych relacji bądzmy na to intymnych, babka nawet w trakcie robi sobie w głowie ramowy plan dnia na przyszły wtorek,segreguje wirtualnie ciuchy do noszenia i do oddania i próbuje ocenić swoją powabność z dodatkową porcją tłuszczyku na udach w skali jeden 1 do 10,a facet......
Ech ..może tylko jeszcze jedna myśl przemknie mu przez głowę...może wyniki meczu w siatkówce męskiej na przykład.

W pracy to samo.Dlaczego potrafimy jednocześnie projektować dyspozytornię stacji metra,jednocześnie układając listę zakupów obiadowych.Założę się ,że oni tego nie potrafią :)

Zero podzielności uwagi, żaden facet nie ugotuje obiadu ,jednocześnie opiekując się dzieckiem i robiąc drobną przepierkę podsikanych majtek,( dziecka, nie swoich ).

Jeśli chcecie mi teraz napisać ,że Wasi faceci są inni,to możecie sobie darować,bo i tak Wam nie uwierzę.

Może to i fajne misie,ale jeśli nie mają czegoś w lodówce na wysokości wzroku  to za Boga tego nie znajdą.
kiss

p.s. foto by Ewa,mam nadzieję,że mnie nie podasz do sądu za bezprawne wykorzystanie zdjęć.



30 komentarzy:

  1. Madziula I lof ju za tego posta hahahahaha uśmiałam się do łez. Jesteś BOSKA!!!! i masz 100% rację! a po knajpkach warszawskich pobiegałabym sobie z Tobą. buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Madziula przyjeżdżaj,polatamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja będę w W-wie 16.05,ale króciutko :(

      Usuń
    2. :(,no to jak będziesz dłużej to daj znać.

      Usuń
  3. mój mąż, kiedy myśli, przystaje i nieruchomieje:)) jedna czynność i wystarczy; pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  4. no cóż, mój Luby pod tym względem nie jest wyjątkiem (choć pewnie by protestował :P). Skupia się tylko na jednej rzeczy... i z tą lodówką... bingo :D
    Ja ewidentnie z Warszawy nie jestem :P to miasto mnie przytłacza. Jestem typową dziewczyną z małego miasta :D
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lubię małe miasta,ale dopiero w dużych czuję ,że żyję :)

      Usuń
  5. Hehe Madziu rzeczywiście chyba wszyscy faceci są tacy sami, zero podzielności uwagi i ta lodówka...:)
    Ja zdecydowanie nie miastowa:) Mieszkam zaraz pod Wawą, ale jednak zieleń, domek, i takie tam... to mnie kręci. A miasto jednak przytłacza. Na francuskiej bywamy w Efezie-mąż jest wielkim fanem:) i jeszcze w takiej lodziarni z gigantycznymi kolejkami w weekendy:)
    buziaki ślę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój, słucha mnie jednym uchem, a drugim to zaraz ulatuje :).....więc często i gęsto muszę coś wiecznie przypominać, i to po kilka razy, bo sprawy przyziemne są nie dla niego.
    Zdecydowanie wolę mniejsze, spokojniejsze, z niską zabudową miasta. A na naszej wsi (jak się wreszcie pobudujemy i wyprowadzimy) większość sąsiadów, to ludzie którzy uciekli z Warszawy......
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
  7. oj to prawda z tymi facetami i z lodówką też :P
    już o stolicy pisałam wcześniej więc się powtarzać nie będę, ale po knajpkach też bym się z Tobą przebiegła :)
    buziaki
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  8. cos w tym jest , wszyscy wspominaja o tej lodowce... u mnie jest dokladnie tak samo, jak nie widzi na pierwszy rzut oka - znaczy na bank tego nie ma, analogicznie z szukaniem czegokolwiek w szafce i zupelnie nie istotne ,ze stoi cos na tym samym miejscu wieki, a nie daj boze jak w supermarkecie zamienia polki.... kleska totalna, potrafi zadzwonic z pytaniem kochanie gdzie w naszym sklepie jest warzywny ? a jak juz znajdzie, to dzwoni drugi raz bo wlasnie na liscie zakupowej odkryl pozyjcje- 1 duza cebula, dzwoni i mowi kochanie nie maja duzej to mam wziac 2 male? normalnie czasem mi rece opadaja i nogi :) ma szczescie ,ze jest moim ulubionym mezem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o robieniu zakupów jedzeniowych przez faceta można zrobić kolejny długi post :)

      Usuń
  9. lowju za ten post! mój kochany T. nie jest wyjątkiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Pod miłością do Warszawy podpisuję się obiema łapami!!! urodzona w Stolicy, wyemigrowana na peryferie Wiewióra miłość zachowała w sercu. I co i rusz wraca do Centrum, chłonie gwar, patrzy na zmiany jakie zachodzą, na budynki, które powstają. Tęskni, czasem by wróciła ale potem wyrusza do lasu i ćwierkanie ja uspokaja, zieleń drzew nastraja... ot i tak sobie żyje na peryferiach wraz z Małżonem, który odpowiada powyższemu opisowi, no może poza spojrzeniem na lodówkę :) tam akurat wszystko znajduje. O resztę żonę pyta ;)
    Buziaki i ściski.

    OdpowiedzUsuń
  11. mężczyzną jedna czynność sprawia problem, więc nie oczekujmy kilku na raz.
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Pierwsze-stęskniłam się za Tobą i jak minie świr komunijny nie daruję Ci. Po drugie-zaniedbałam Cię i niniejszym przepraszam. Co do poprawy-daj troszkę pomyśleć:))).
    Faceci-hmmm...Ameryki nie odkryję ale wciąż ich nie pojmuję. A mojego to już zupełnie. I tak mnie drażni, że aż...go kofam.I co z tym zrobić?
    Każda reguła ma wyjątek a w tym wypadku jest nią mój braciszek. Sprzątanie?-nie ma spraw, zakupy?-proszę bardzo, mycie okien?-jak najbardziej, samochód?-wymuskany, obiadek?-wyszukany, pięknie podany, piwko?-po treningach-jak najbardziej. Więc i taki egzemplarz się zdarza ale to już mamut na wyginięciu. Niestety.
    Więc skoro to mamut i w dodatku mój brat podzieliłam los zdecydowanej większości kobitek. Ech...
    Kiedy rajd po knajpach uskutecznisz ze mną?-muszę się po białym tygodniu odstresować bo oszaleję już na amen. I będziesz mnie miała na sumieniu..
    Paaaaa, kofana.

    OdpowiedzUsuń
  13. Madziku, toż to kwintesencja męskości ;-)) I z tą lodówką (co rozciąga się i na inne półki...) ;-))
    Przed chwilą mój zadzwonił: gdzie jest proszek do prania? - nie mamy proszku, tylko płyn. Aha. A gdzie jest?...
    Za chwilę dzwoni znowu: nie widziałaś moich butów, no, tych adidasów (ma ich 3 pary...)??
    Brak podzielności uwagi jest u nas wiecznym przedmiotem żartów. No bo już przestałam się wkurzać. Są inni, taaak. I fajnie!
    Ściskam Cię czule ;-))

    OdpowiedzUsuń
  14. hahaha Twoje przemyślenia mnie ubawiły bo toż to szczera prawda...nawet mój półroczniak jak je cycka to nic go nie rozproszy... miłego popołudnia Madziko!!!!:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Moja chłopina potknie się, a nie zauważy, że tego właśnie szuka :-)
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  16. A mnie ta "inność" bawi, świat byłby nudny, gdyby faceci postrzegali świat i ogarniali rzeczywistość tak samo jak my:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. Oj Kochana, znow swiete slowa:-) Mam wrazenie, jakbys pisala o moim Kofaniu:-)))))))))))))))))))
    Ciagle sie dziwi, jak mozna "tak tyle na raz i z przyzwoitym skutkiem" :-)))))))))))))))))))))))))))
    Ale na szczescie ROZUMIE, ze najlepszym "pocieszaczem" jest para nowiuskich butkow;-))))) Albo cus w tym stylu;-))))
    Buziaki Kochana sle:-))))))))

    OdpowiedzUsuń
  19. Mój Małż, choć cudowny i wyjątkowy to w kwestii podzielności uwagi jest jak najbardziej typowym przykładem FACETA. Mało tego, wierzy w to i rozgłasza wszem i wobec, że czegoś takiego jak podzielnośc uwagi nie ma, że wymyśliły to kobiety i że nie można zrobić dobrze niczego, gdy się na tym nie skupi w 100%. Nie polemizuję :))) Ryba też pewnie nie wierzy, że istnieje coś takiego jak skrzydła. Całe szczęście, że prócz tych kilku drobnych przypadłości Mężczyźni mają tyle zalet..... A my...no cóż, my po prostu wiemy jak naprowadzić ich na to COŚ w lodówce (szafce, komodzie, szufladzie...) czego Oni nie widzą. Robimy to nie tylko z drugiego końca mieszkania, ale nawet z drugiego końca miasta przez telefon. Buziaki Warszawianko :))))

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja kocham swoje miasto!Wisłę i Wzgórze Tumskie.Nie lubię wsi......komarów,ujadających psów nocą:)Wpadnę nad jezioro lub działkę maminą ...ale lubię gwar:)Co dotyczy facetów o duszy żenskiej to podobno William Wharton -wg mojej przyjaciółki psycholog.Jakoś nie lubię facetów łagodnych i latającyh w fartuszku ze szmatką od kurzu:)Ciuchy do wydania leżą juz 3 dni obok kompa.......Matko polko a dzisiaj święto.....upssss

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haniu,czy Ty masz bloga ? Chętnie bym Ciebie odwiedziła...pozdrawiam

      Usuń
  21. Brawo za ten post!!! Nie jestem jedyna, która lubi u swego faceta ten brak podzielności uwagi..to po prostu rozbrajające a jednocześnie wkurzające no i jeszcze dające nam do myślenia o naszej wyższości...;-)))

    Co do stolic to wolę Kraków...jednak:-) Warszawę znam z dzieciństwa, mieszkając kilkadziesiąt km od niej jeździliśmy na weekendowe zakupy do Domów Centrum...na ruchome schody...tak tak...wtedy to była atrakcja...:-)))

    Kraków kocham po prostu...

    ale wieś mimo wszystko uwielbiam za wolność i otwarty horyzont...

    buźka dla Warszawianki!

    OdpowiedzUsuń